środa, 28 kwietnia 2010

Szwajcarska obronność

W pierszym tygodniu pobytu, podczas meldunku na policji, musiałem obowiązkowo wykupić tabletki, które należy spożyć w wypadku skażenia jądrowego. Widocznie zapobiegliwi Szwajcarzy przygotowali się na wojnę nuklearną (i to wcale nie jest żart).


Natomiast w piwnicy akademika, znajduje się schron.


Szwajcaria od ponad 400 lat nie uczestniczyła w żadnym konflikcie zbrojnym, ale (lub może: dlatego, że) jest świetnie przygotowana na ewentualny atak. Każdy obywatel ma przydzielone miejsce w jednym z wielu istniejących schronów, które ponoć są w stanie wytrzymać atak jądrowy. Schrony znajdują się w domach, blokach, podziemnych parkingach i budynkach publicznych, a pod spokojną powierzchnią tutejszych gór i jezior kryją się największe w Europie instalacje militarne oraz magazyny broni, surowców, żywności i leków.


Budujący nowy dom w Szwajcarii ma obowiązek wyposażyć go w schron, jeśli dla jego mieszkańców w okolicy nie znajduje się wystarczająca liczba miejsc w istniejących schronach. Poza tym w kraju działają rozwinięte systemy obrony cywilnej, alarmowania i ostrzegania, no i oczywiście mocno uzbrojona armia narodowa, w której do 42 roku życia mają obowiązek służyć wszyscy zdrowi mężczyźni. Do około 35 roku życia biorą oni udział w regularnych corocznych szkoleniach wojskowych i przechowują w domach wyposażenie wojskowe łącznie z bronią.


niedziela, 25 kwietnia 2010

Podróż po toaletach Europy....

Nic tak nie odzwierciedla tożsamości narodowej danego kraju jak..... toaleta miejska.
Zapraszam więc dziś na któtką wycieczkę po europejskich toaletach.
Podróż zaczynamy od Niemiec - Berlina wschodniego - tutaj miejska toaleta nie ma sobie nic do zarzucenia, brand new, full wypas, itp. Płaci się natomiast za zaknięcie drzwi..... myślę, że w Polsce nikt nie miałby skrupułów, żeby załatwiać się przy otwartych drzwiach (dotyczy oczywiście tylko 'pierwszego' u facetów. Jakoś sobie nie wyobrażam, żeby ktoś poszedł na 'drugie' przy otwartych drzwiach :P)



I tak oto dojechaliśmy do Belgii - Gandawa (Gent). Tutaj ludzie są bardziej otwarci, więc latryny także. Dziwnie jest tylko oglądać wyraz twarzy osoby lejącej pośrodku miasta...

Wnętrze latryny (Wszystkie zdjęcia z wyjątkiem ostatniego zrobiłem 2 lata temu, w czasie europejskiej majówki).

A to już Holandia i Amsterdam. Tutaj toalety przypominają słupy ogłoszeniowe - w krajach cywizilowanych stawia się specjalne słupy, żeby pieski miały się gdzie załatwiać.... w Holandii staia się specjalne słupy, żeby pieski i faceci mieli się gdzie załatwić :P
Wygląda to conamniej interesująco, kiedy ludzie leją w centrum miasta na tle gotyckiego zabytku. W dodatku platyskowe open-air-toi-toiki szybko się zapełniają przy intensywnej ekloatacji, a wówczas widok wyciekającego strumienia moczu i zapach mocznika roznoszony w powietrzu przy 30 stopniowych upale, może zakłócić chwile relaxu i kontenplacji przed ulubionym Cofee Shopem z tłustymi bluntami.



A to już Szwajcaria. Architektura toalety doskonale oddaje charakter architektoniczny całego miasta - toaleta prosta, powściągliwa i nie wyróżniająca się.

Wózki zakupowe

Standardowym wyposażeniem wózka zakupowego są .... lupy. W starzejącym się społeczeństwie to rozwiązanie okazuje się być bardzo owocnym - aby każdy emeryt mógł zobaczyć trzykrotnie datę ważności danego produktu (albo uświadomić sobie, że go po prostu nie stać na zakup wymarzonej szynki :P).

piątek, 23 kwietnia 2010

Historia pewnego roweru

Rower - w Szwajcarii rzecz niezbędna. W bardzo krótkim czasie można wszędzie dotrzeć, a do tego nie trzeba płacić za parking. Więc kupiłem sobie rowerek - brand new - ze sklepu (stwierdziłem, że co tam będę jeździł na jakimś używanym - nigdy nie wiadomo kto przede mną na takim jeździł i do czego go uzywał :P).
Rower kupiłem 10.04.2010, dlatego więc się nim wcześniej nie chwaliłem (jakoś nie wypadało).
Śmiga nieźle (6 km do centrum pokonuję w 20 minut, drogę powrotną w 12 minut - już wiem, na którym skrzyżowaniu trzeba bardziej przycisnąć, żeby zdążyć na zielone światło na następnym, ale niestety w drodze do, to nie działa, dlatego jedzie się dłużej. Inną kwestią są autobusy, czasem się zdarza, że przez 5 km doganiam autobus na każdym przystanku, omijam go, po chwili autobus mnie wyprzedza, a ja doganiam ten sam bus na następnym przystaku - pewnie pasażerowie mają ubaw i obstawiają kto będzie pierwszy :P)


Oto mój piękny rowerek - zwróćcie uwagę na siodełko - srebrno - czarne z napisem 'Velo' (czyli 'rower' po szwajcarsku).



I tu zdarzyła się historia wyjatkowo nieprzyjemna. Wiedziałem, że mam 10 dni na zajerestrowanie zakupionego roweru od daty zakupu, ale ze wględu na to, że biuro jest czynne od 8.00 do 17.30, a ja tym czasie przebywam na uczelni, nie poszedłem zarejestrować roweru, więc posiadałem go nielegalnie i nielegalnie parkowałem przed akademikiem.
Aż tu po nocy z dnia 9 na dzień 10 od zakupu wychodzę i co widzę?

***


Dla tych mało spostrzegawczych - brak siodełka. No, nic. Pomyśałem o k******, nie zdążę na zajęcia. Musiałem poczekać aż otworzą biuro, żeby zarejestrował rower (żeby odzyskać moje siodełko). Zarejestrowałem rower, po czym dowiedziałem się, że to jednak KTOŚ INNY zabrał MOJE SIODEŁKO, a nie administracja akademika. Tym większa była moja rozpacz, co teraz.
Może zabrzmi to dziwnie, ale w pobliskich krzakach znalazłem inne siodełko, które idealnie pasowało do roweru (nie jest takie złe, ale moja dupa już była kształtem całkiem przyzwyczajona do MOJEGO, a poza tym moje siodełko miało ładniejszy kolor). Zamontowałem siodełko i pojechałem na uczelnię (oczywiście spóźniłem się).
Całość wygląda mi na to, że komuś do tego stopnia spodobało się MOJE SIODEŁKO, że swoje wyrzucił w krzaki, a zabrał moje.



Gdyby się bliżej przyjrzeć konstrukcji mojego roweru, można zobaczyć, że rozebranie go na części pierwsze nie stanowi żadnej trudności - gdzi eto tylko możliwe nie ma śrub, więc siodełko tez bez problemu można wyjąć. Dlatego nawet kiedy zapinam rower o koło albo o koło i widełki to nie mogę mieć pewności, że ktoś zostawi samo koło, a resztę roweru zabierze..... z tym zadaniem poradziłaby sobie średnio inteligentna małpa).



Teraz mów rower z niemoim siodełkiem garażuje tylko i wyłącznie w rowerownii.



Padł mit na temat bezpieczeństwa Szwajcarskiego.

Tu też mogą ci wszystko ukraść.....


*****
*** - REKONSTRUKCJA ZDARZEŃ
***** - w celu opracowania zdjęcia korzystano z pakietów graficznych - Advanced Graphic STudio i Paint.

Migros Klubschule

Moja klasa z zajęć z języka niemieckiego





Monica, Lucy i Mohamet.

Od lewej - nauczycielka Frau Alexandra, Jehn, Daniel i Julia.

Lucy, Mohamet i Vessela.

Sandra, Sellene, Xenia.



Daniel jest z Tajlandii i kiedy rozmawialiśmy o pogodzie, to mówił, że u nich w czasie pory suchej temperatura spada nawet do +25 stopni, a wilgotność powietrza do 80%. A jak jest ciepło, to temparatura wynosi 40 stopni i wilgotność powietrza 100% :)
Ciekawe jak długo przeciętny Europejczyk przeżyłby w takim klimacie......

czwartek, 22 kwietnia 2010

Promocja

Dzisiaj trafiłem na wyjątkową okazję w sklepie - promocja suroej szynki..... jedyne 81,50 franków/kg (czyli 220,86 zł/kg).
Ale jakoś powstrzymałem się przed kupnem od razu 5 kilogramów....

Jak po szwajcarsku nazywa się kotlet pożarski?


Po prostu - pojarski

niedziela, 11 kwietnia 2010

Smutna kontynuacja opowieści szwajcarskich

W Szwajcarii, podobnie jak na całym świecie Polacy pogrążeni sa w żałobie. Można to było zobaczyć zarówno w polskiej krypcie katolickiej w Bernie, jak i w ambasadzie, gdzie została wystawiona księga kondolencyjna.
Wnętrze polskiej krypty katolickiej. W czasie Mszy Św. odczytano nazwiska wszystkic tragicznie zmarłych 10.04.2010. Odmówiono też Koronkę do Bożego Miłosierdzia za zmarłych.

Później rozpocząłem poszukiwania ambasady, żeby wpisać się do księgi kondolencyjnej. Kiedy myślałem, że już ją znalazłem okazało się, że to tylko filia (Wydział Promocji, Handlu i Inwestycji) - widocznie polska biurokracja nie jest tylko w kraju nadmiernie rozrosnięta, ale także za granicą 

Udało się jednak znaleźć odpowiednią ambasadę. Kolejka do wpisu była dosyć długa - ludzie czekali na zewnątrz, bo w środku już nie bylo miejsca.



sobota, 10 kwietnia 2010

10.04.2010 - Czarna sobota




Dzień, w którym zginęło mnóstwo osób, które poświęciły swoje życie Polsce - jako działacze społeczni, polityczni, religijni......

Za swoje oddanie Polsce zapłacili najwyższą cenę......

czwartek, 1 kwietnia 2010

Poranny kwietniowy śnieg

Wiem, że dzisiaj 1 kwietnia, ale nie wszystkim było dzisiaj do żartów. Szczególnie, kiedy wyszedłem rano na dwór i zobaczyłem Panią Zimę, która miała już dawno odejść, a wciąż powraca jak biegunka.....