wtorek, 15 marca 2011

Trzęsienie ziemi w Japonii - prawda i mity

W telewizji słyszy się ostatnio, jaki to ogromny wpływ miało trzęsienie ziemi w Japonii na długość doby (doba miała się skrócić o kilkanaście milisekund) oraz na położenie bieguna (który miał się nagle przesunąć o 10 cm). Już nawet powstają demotywatory na ten temat.
Czas powiedzieć plotkom wyssanym z palca stanowcze NIE!!
W tym celu, na podstawie obserwacji GPS i GLONASS z ostaniach miesięcy, przygotowałem 2 wykresy. Pierwszy wykres pokazuje położenie bieguna północnego od grudnia 2010 do dnia dzisiejszego + predykcja 5 kolejnych dni (przewidywanie na podstawie pomiarów). Dzień trzęsienia ziemi zaznaczyłem gwiazdką. Jakoś nie widać wyraźnego skoku w położeniu bieguna (biegun przemieszcza się systematycznie zgodnie z precesją, nutacją ziemi i ruchami Chandlera).



A teraz czas na długość doby. Poniższy wykres przedstawia różnicę między czasem UT1 a UTC (różnica między czasem efemeryd a czasem urzędowym, wyznaczonym przez zegary atomowe z odpowiednią korekcją - sekundami przestępnymi). No i także nie widać ŻADNEGO SKOKU W DNIU TRZĘSIENIA. Poniższe dane są to uśrednione obserwacje z całego dnia. Widocznie albo zmiana długości doby miała jedynie charakter chwilowy, a później ziemia wróciła do pierwotnego stanu albo któś rzucił niezły bullshit, którego wszyscy połknęli za sprawą mediów :)


Fragment wczorajszych faktów.

niedziela, 13 marca 2011

Niemcy otoczone Szwajcarią


Miasto Büsingen am Hochrhein jest jedną z dwóch enklaw, należących do państw ościennych, całkowicie otoczonych przez Szwajcarię. Przez wiele lat miasto należało do Austrii, po czym zostało przekazane Badenii, więc po zjednoczeniu Niemiec stało się również integralną częścią Rzeszy. W 1919 roku zostało przeprowadzone referendum, w którym 96% ludności opowiedziało się za przyłączeniem miasta do Szwajcarii. Nic to jednak nie dało, bo na takie przyłączenie musiałyby się zgodzić Niemcy, które były przeciwne utracie własnego terytorium. Mieszkańcy po dzień dzisiejszy są nieprzyjaźnie nastawieni do swojej niemieckiej ojczyzny. Dziś enklawa posiada specjalne prawa, takie jak:
1. Walutą obowiązującą w mieście nie jest Euro ale frank szwajcarski,
2. Szwajcarska policja może działać na terenie miasta, ale jednocześnie nie może przebywać tam więcej niż 10 szwajcarskich funkcjonariuszy (natomiast liczba policjantów niemieckich nie może być większa niż 3 funkcjonariuszy na 100 mieszkańców),
3. Istnieją 2 kody pocztowe – jeden niemiecki, drugi szwajcarski,
4. W Büsingen znajduje się 1 stacja benzynowa, która reklamuje się, że ma najtańsze paliwo na terenie całych Niemiec.

sobota, 5 marca 2011

Prawo i eutanazja

Po poprzednim poście (o wódce) ktoś mógłby odnieść wrażenie, że Szwajcaria nie jest krajem swobód obywatelskich i nakłada ograniczenia na swoich mieszkańców. W rzeczywistości jest zupełnie odwrotnie. Szwajcaria jest wolnym krajem, gdzie nie tworzy się martwego prawa, którego obywatele nie byliby w stanie przestrzegać.
Przykład 1.

Piwo i wino jest dostępne w sprzedaży od lat 16 (zdarzyło mi się kilka razy, że musiałem pokazywać dokument tożsamości kupując piwo – widocznie wyglądam na 15 lat :P).
Ponadto nie istnieje takie kuriozum jak ustawa o wychowaniu w trzeźwości (m.in. zakaz spożywania alkoholu w miejscach publicznych). Jeśli ktoś chce sobie strzelić piwko na ławce w parku, po prostu może to zrobić. Tak samo dopuszczalny limit alkoholu we krwi dla kierowców to 0,5 promila.
W Polsce tworzy się zazwyczaj zbyt restrykcyjne prawo „na zapas”. Skutek jest odwrotny – nikt nie jest w stanie przestrzegać prawa – stąd bierze się powszechne „naciąganie” prawa, czy też jawne łamanie (znajdźcie mi 17-latka w Polsce, który nigdy nie skosztował alkoholu – świadczy to tylko o „martwicy” polskich przepisów).

Szwajcarzy są bardzo zdyscyplinowani, aby nie przekraczać granic prawa (sankcje, grożące za naruszenie, czy „naciągnięcie” prawa szczególnie zniechęcają do przekraczania granic legislacyjnych. Można dostać mandat proporcjonalny do zarobków, a obcokrajowcy mogą zostać nawet wydaleni bez prawa powrotu przez 5 lat).

Przykład 2.

Eutanazja – nielegalna w większości krajów europejskich – w Szwajcarii powszechnie stosowana (w zależności też od kantonów). Szwajcarzy poszli jeszcze dalej – mianowicie o eutanazję można prosić zarówno w przypadku choroby fizycznej, jak i psychicznej (np. depresja). W cywilizowanym XXI-wiecznym społeczeństwie podcinanie sobie żył, czy skakanie z mostu jest passé. Wieszanie się też już nie jest jazzy, więc kiedy ktoś chce popełnić samobójstwo idzie do lekarza, a ten po stwierdzeniu depresji podaje odpowiednie środki (oczywiście trzeba za to zapłacić, bo w Szwajcarii za wszystko się płaci), no i pacjent umiera spokojnie, bez cierpień.

Wódka znaleziona

Przez dłuższy czas zastanawiałem się, gdzie Szwajcarzy kupują wódkę. Po uporczywych poszukiwaniach w końcu udało mi się znaleźć odpowiednie miejsce.
W Szwajcarii znajdują się 2 duże sieci supermarketów - Migros i Coap (w zasadzie inne sklepy zdarzają się bardzo rzadko). W Migrosie nie można kupić żadnego alkoholu, natomiast w Coap'ie już tak. Jest jeden duży regał z piwem oraz kilka regałów z winem. A co z mocniejszymi trunkami? Dotychczas miałem problem ze znalezieniem takowych. Dzisiaj mój wzrok przykuła jednak pewna półka.


NO I JEST!!! OTO ONA - prawdziwa WÓDKA.

Cały supermarket (największy w okolicy) dysponuje wódkami (2 butelki rosyjskiej wódki i 1 butelka ginu). Jakoże wódka klasyfikowana jest już do twardych narkotyków - trzymana jest w regale pod kluczem. Pewnie klient, pragnący zakupić jedną z dwóch wódek, dostępnych w sklepie, musi poprosić pracownika sklepu, który wzywa kierownika sklepu, dysponującego kluczem do szafki. Ciekawe, czy przed zakupem trzeba gdzieś się zarejestrować (w końcu osoba spożywająca wódkę może stanowić zagrożenie dla społeczeństwa szwajcarskiego).
No, w końcu narkotyki są złe, a szczególnie taki twardy narkotyk jak wódka.

Restauracja Höhe

Restauracja (a w zasadzie ogródek piwny) o bardzo wdzięcznej (i dźwięcznej) nazwie. Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się w porządku, ale po próbie przeczytania na głos nazwy w pobliżu kogoś władającego językiem polskim, można spotkać się z mrożącym krew w żyłach spojrzeniem.
Otóż, nazwa restauracji fonetycznie nawiązuje do pewnego słowa w j.polskim, jakże często wypisywanego na murach z błędem ortograficznym ("h" zamiast "ch").
Dla nieznających zasad fonetycznych j.niemieckiego - słowo Höhe wymawia się mniej więcej tak (transliteracja) - H-Ů-(J)-E.


Z tą nazwą pewno nie zrobiliby furrory w Polsce.

Wystawka

W Szwajcarii niepotrzebnych rzeczy się nie wyrzuca. Szczególnie, jeśli chodzi o coś, co może się komuś jeszcze przydać. Szwajcarzy rzadko kupują coś nowego. Korzystają zazwyczaj z rzeczy tak długo, jak tylko się da (o czym może świadczyć np. kanapa u nas w jadalni, która po przedarciu zewnętrznej powłoki - tak, że gąbka wystawała, została przykryta narzutą i w ten sposób funkcjonuje po dziś dzień. To samo dotyczy telewizora - pamięta chyba jeszcze lata '80-te).
Wracając do wystawki - jest ona bardzo popularna. Prawie za każdym razem, spacerując ulicami Berna, można zobaczyć rzeczy wystawione na chodnikach przed posesją, które można sobie zabrać "gratis".
Inną sprawą jest jakość tych przedmiotów (często wysłużone, stare, zużyte). Ale wystawki znikają po pewnym czasie - widocznie znajdują się chętni.



Jedna wystawka także mnie zaintrygowała - wystawiony był telewizor przeszło 30" wraz z zestawem wypoczynkowym (niestety brak zdjęcia).


Pozostaje czekać, aż ktoś wystawi zestaw Playstation, skuter albo iPhona - taką wystawką nikt by nie pogardził.